Ile razy wyświetlano ten blog?

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 5 -''Mam pomysł' cz.2

*Violetta*
-Halo?-odebrał nie przestając mnie całować. Byłam ciekawa kto dzwoni.-Trochę jestem zajęty... Mhm-odpowiedział do osoby po drugiej stronie- Spadaj! - podniósł lekko głos i się rozłączył.
-Kto to?- spytałam gdy skończyliśmy 
-Feder, czy on to robi specjalnie? Zawsze wpakowuje swoje trzy grosze gdy próbujemy się pocałować
*Leon*
Wkurzyłem się na Federico kiedy zadzwonił. Ale jedno jest pewne kocham Vilu nad życie nie mógłbym jej opuścić. 
-Mam pomysł!- powiedziałem i zacząłem rozpinać koszule. 
-Co ty robisz?- spojrzała na mnie ze wzrokiem 'wariat'
-Jesteśmy przecież na plaży co nie. Wejdżmy do wody.
-Nie uważasz że jest troche za późno.- zdziwiła się Violka
-Violetta!Czy mam cię wrzucić do tej wody.- wiedziałem że nie chciałabym to zrobił.
-Okey, niech ci będzie
Po chwili była już w samej bieliźnie.Zdjąłem spodnie i resztę odzienia. Podeszliśmy bliżej wody. Bała się wejść. Poszedłem przodem.
-Wcale nie jest taka zimna.-próbowałem ją odważyć , gdy wszedłem do morza, ale się odwróciła i zaczęła wracać do 'naszej zatoki'.Wyszedłem z wody i objąłem ją od tyłu w talii i podniosłem  lekko nad piasek.
-Aaa...!Leon!!!Puść mnie !!-zaciągnąłem  ją do wody. wiedziałem że Violka się przestraszy, bo jest niższa trochę ode mnie.
-Puść mnie!-krzyczała
-Jesteś pewna?-pokiwała głową. Powoli ja puściłem.Zgadłem. Jestem genialny. Zaczęła się przytulać gdy woda sięgała po podbródek.
-Jak mogłeś?!
-Spokojnie, jestem tu.- pocałowałem ja w głowę. Po 5 minutach w wodzie poczułem jak dziewczyna się trzęsie.
-Zimno ci?-zacząłem się martwić że się rozchoruje.
-Mhm..Możemy już wyjść?-spytała lekko ochrypniętym głosem. 
-Tak, jasne, chodź.- wychodziliśmy trzymając się za ręce.Gdy wróciliśmy na miejsce zauważyłem sine usta Violetty. Wziąłem zapasowy koc i ją okryłem.
-Która godzina?- spytała ziewając.
-Kurde!23;47!Musimy już wracać.-odpowiedziałem i się ubraliśmy. Po ośmiu minutach już wracaliśmy. Vilu się przytuliła.Musiał być zmęczona. Schowałem wszystko do bagażnika. W nim miałem bluzę z polarem, którą dałem dziewczynie aby było jej cieplej. Byłem zmęczony, ale włączyłem ogrzewanie dla niej. Po dwóch minutach spała.
***20 minut później***
Dojechaliśmy pod ville Castillo, moja księżniczka wciąż spała. Nie chciałem jej budzić, ale miała klucze do swojego domu. German wyjechał na kilka dni do Madrytu, więc w domu był  tylko Olga. Pewnie już śpi, jest po północy. Znalazłem torebkę Vilu i wyjąłem klucze .Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na górę do pokoju.Gdy wchodziłem po schodach musiałem oczywiście, no musiałem jak to ja potknąć się, przez co obudziłem ukochaną.
-Leon, co się stało?- zaczęła się budzić
-Nic się nie dzieje, jesteśmy w domu.-uśmiechnąłem się do niej, a ona się we mnie wtuliła. Weszliśmy do jej jeszcze różowego pokoju.Położyłem ja na łóżku.Musiałem jeszcze zejść do auta po torbę z ciuchami. 
-Gdzie idziesz?-spytała mnie zaspana Viola
-Zaraz wrócę, idę po swoje rzeczy.
Na dole spotkałem Olgę
-Leoś a co ty tu robisz kochaniutki?
-Yyy... ja miałem dzisiaj u Violetty
-Może jesteście głodni?
-Nie podziękujemy.
-A gdzie Violcia?
-U siebie.
Wyszedłem i wyjąłem torbę z ubraniami z bagażnika.Wróciłem do mojej kochanej Vilu.
-Czemu nie śpisz? Jest po północy-zmartwiłem się, źle wyglądała.
-Nie mogę zasnąć
-Dlaczego?
-Myślę o Tobie...o Nas-odpowiedziała smutnie-Myślałam o naszej przyszłości. Co będzie z nami? Czy jak zerwiemy,to czy dam sobie radę bez ciebie?Niedługo kończymy Studio. Stracimy kontakt z niektórymi. Czy my też stracimy kontakt?-zadała tyle pytań że nie wiedziałem co powiedzieć.Ale jedno wiedziałem na pewno.
-Violetta, jak możesz myśleć że stracimy kontakt.Violu jesteś moim światem. Kocham Cię!-pocałowałem ja na dowód. Potem wstał i chwiejnym krokiem wyszła. Podeszłem do półki i wziąłem album ze zdjęciami.Wtedy weszła Vilu z pościelą dla mnie.Połozayła ją na fotelu i przysiadła do mnie na łóżku.
*Violetta*
Źle się czułam, kręciło mi się w głowie,ale porozmawiałam z Leonem o nas i przyniosłam mu pościel
Gdy weszłam oglądał album na łóżku. Usiadłam obok niego.
-Byłaś urocza jak byłaś mała- przeglądał zdjęcia jak jeszcze żyła moja mama.-Jesteś coraz piękniejsza, z dznia na dzień zakochuje  się w tobie.-lekko się zarumieniłam. Oglądaliśmy zdjęcia ze Studia On Beat. Nim się obejrzeliśmy był już 2 w nocy. Rozłożyłam dla Leona pościel obok mojego łóżka. Wzięłam szybki przysznic i włożyłam piżamkę. Leon poszedł do łazienki po mnie.Wrócił Leon z uśmięchniętą miną.Gdy spojrzał mn mnie jego mina zrzedła.
-Wszystko w porządku?-spytał zmartwiony i kucnął przede mną
-Tak.
-Połóż się spać. Jesteś przemęczona.-pocałował mnie w czoło i zgasił światlo
-Dobranoc-pożegnałam się i zamknełam oczy.
-Dobranoc.Kocham Cię.
Nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o moim chłopaku. Ta randka była niesamowita. W zatoczce było tak romantycznie. Ach... jak ja go kocham
***45 minut później***
*Leon*
Nie mogłem zasnąć.Co chwilę słyszałem jak Vilu się przekręca z boku na bok.Wiedziałem że nie śpi.
-Leon, śpisz?- z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej ukochanej.
-Nie.
-Mogęsię do ciebie przytulić?-po tonie jej głosu poznałem że robi swoje maślane oczka.
-Jasne.-podniosłem kołdrę a Violka wzieła poduszkę i położyła się. Przykryłem ją i przytuliłem. A ona połozyła głowe na mojej klacie.Kiedy mam Vilu przy sobie wiem że naszej miłości nic nie przezwycięży. Nadal nie mogłem zasnąć, czułem że o czymś zapomniałem.Moja dziewczyna już spała. Ja nadal rozmyślałem co (nie)zrobiłem. Niewiedziałem kiedy odpłynąłem w krainę Morfełusza
_______________________________
Hejka!!!
Oto druga część rozdziału
Nie wyszedł mi za bardzo nie miałam weny.
Jutro prawdopodobnie pojawi się One Shot.
buenas noches 
Besos : *: *

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 5 - ''Mam pomysł'' cz.1

*Violetta*
Zaczęłam malować paznokcie na czerwono. Szybko założyłam to. Nie wiedziałam że Jade ma tak dobry gust i wie co mi się podoba.Zeszłam na dół i zobaczyłam Leona ubranego w niebieską koszule w kratę i spodnie a'la rurki i czarne trampki. Nasze spojrzenia zetknęły się , lekko się zarumieniłam i spuściłam głowę.
-Pięknie wyglądasz!- powiedział mój chłopak i pocałował mnie na przywitanie
-Idźcie dzieciaczki  bo się spóźnicie!- powiedziała Jade a jaj się uśmiechnęłam mimowolnie. 
Leon jak zawsze otworzył mi drzwi do swojego auta, on zasiadł na miejscu kierowcy.
-To... Gdzie jedziemy?- spytałam zaciekawiona
-Niespodzianka- uśmiechnął się pod nosem
Poddałam się on jest uparty gorzej niż osioł.
***30 minut później***
Wjechaliśmy na jakiś parking.Meksykanin (od aut. dla nie kumatych to Leon ;)) wyjął kluczyki ze stacyjki. Wyszedł, obszedł samochód i otworzył mi drzwi. wyszłam z auta, Niespodziewanie ktoś zasłonił mi oczy, lekko się przestraszyłam.
-Spokojnie. To tylko ja - uspokoił mnie chłopak.
-Leon nie strasz mnie tak więcej
Idziemy z pięć minut. Leon   prowadzi mnie za rękę abym się nie wywróciła z zasłoniętymi oczami
Nagle się zatrzymaliśmy , chłopak zdjął mi przepaskę z oczu. Zaniemówiłam. Patrzyłam z zachwytem na morze w którym zatapiało się piękne, pomarańczowe słońce. Poczułam jak ukochany obejmuje w talii , przytula się i kładzie głowę na moim ramieniu. Jego oddech był taki spokojny. Poczułam że się uśmiecha. Staliśmy z 10 minut. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos
-Podoba ci się ?- spytał jakby nie znał odpowiedzi
-Tu...Tu jest wspaniale, niesamowicie!!!
-Cieszę się że ci się podoba.
chłopak ruszył a ja za nim nie wiedząc o co chodzi.złapałam go za rękę. Szliśmy razem przytuleni do siebie. Dopiero gdy zaczęło się ściemniać zauważyłam lekkie światło zza skał.
-Idziemy tam?-spytałam wskazując na światło, które było coraz bliżej.Nic nie odpowiedział tylko szliśmy dalej.Gdy doszliśmy moim brązowym tęczówkom ukazał się gwiezdny piknik. Jest rozłożony czerwony koc a na nim różności do jedzenia. Było uroczo. Nikt nie mógł nas zobaczyć ponieważ, byliśmy otoczeni skałami.To takie romantyczne z jego strony.Leon był niezwykly. Tak się postarał.
-Głodna?-zapytał mój chłopak
-Yhm-odpowiedziałam. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść tortille z warzywami i smażoną wieprzowiną.
Uwielbiam je.Podczas uroczej kolacji rozmawialiśmy o nas. Jesteśmy z sobą razem prawie dwa lata. Tyle przeżyliśmy że nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Rozmowa zmieniła zupełnie tor gdy Leon zapytał
-Kochasz mnie?
-Czemu zadajesz to pytanie? Oczywiście że tak. Nie mogę bez ciebie żyć. Czy umiałbyś żyć bez tlenu?- zaprzeczył ruchem głowy-Ja mogę, ale tylko wtedy gdy jesteś blisko mnie- uśmiechnęłam się i usiadłam bliżej chłopaka.Pocałowałam go a on odwzajemnił.Gdy skończyliśmy, połżyliśmy się na kocu i w ciszy wpatrywaliśmy się w gwieździste nocne niebo. Położyłam głowę na torsie Leona
-Obiecuje że nigdy Cię nie zostawię , gdy będę chciał to zrobić, choć to się nie wydarzy chcę abyś mi przypomniała te słowa i ten wieczór
-Wiem ze nigdy mnie nie opuścisz , ani ja ciebie.A nawet jeśli, pójdę za tobą na koniec świata- uśmiechnełam się a Leon mocniej przytulił. Zaczął mnie całować ale teraz jakoś inaczej, bardziej namiętnie.Nagle telefon chłopaka zaczął dzwonić. Odebrał nie przestając mnie całować

====================================
Hejka!
Tak wiem strasznie ale to strasznie  krótki rozdział 
możecie mnie zabić pozwalam :) 
PRZEPRASZAM że tak późno ale mój komputer nie współgra ze mną 
Jak myślicie kto zadzwonił do Leona.
BESOS:* :*:*
Dulces Sueños

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 4 - To był Marco, prawda?

*Francesca

3 dni temu wyszłam ze szpitala. Siedzieliśmy całą paczką u mnie, a Luca był na górze. Cami, Vilu, Nati i Lu pomogły mi przygotować coś do jedzenia. Po 10 min. siedzenia w kuchni wróciłyśmy z sokiem jabłkowym i pomarańczowym, kanapkami i popcornem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, gdy nagle po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę, a ty siedź. - zaproponował Federico.

*Federico

Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się ten cham, debil, psychol, głupek, debil, idiota Marco.
- Czego chcesz?! - powiedziałem prosto z mostu.
- Muszę się zobaczyć z Fran. - odwarknął zdesperowany. - Fran! Fran!! - zaczął krzyczeć.
- Nic nie musisz. Odwal się od niej. - powiedział wchodzący Leon. - Nie masz tu czego szukać. Idź już sobie! - po jego głosie można było wnioskować, że się wkurzył.
- Ale ja chcę to wyjaśnić! - tłumaczył się.
- Głuchy jesteś?! Wypad stąd! - po tych słowach zamknąłem mu drzwi przed nosem.
- To był Marco, prawda? - zapytała smutna Francesca.
- Nie martw się. Więcej cię nie skrzywdzi. - powiedział Leon po czym usiadł obok Violi i pocałował ją w policzek.
- Niech tylko spróbuje się do ciebie zbliżyć to pożałuje. Mam już plan co mu zrobić. - powiedziałem z powagą.

*Violetta

Po wizycie Marco wszyscy mieli skwaszone miny. Wtedy wpadłam na świetny pomysł.
- Może zaśpiewamy
Ven y canta
? - zaproponowałam.
- Co to za piosenka? - spytał Federico.
- To hymn Studio 21. - odpowiedziała Ludmiła.
- Nauczycie mnie?
- Pewnie! Nie ma problemu! - Leon wyjął gitarę i zaczął grać.
Po skończonej piosence Cami spytała
- Ej może coś obejrzymy?
- Pewnie, ale co ?
- Igrzyska Śmierci !! - zawołał Maxi.
- My z chęcią byśmy obejrzeli z wami, ale musimy iść. Fede, Viola zbieramy się! - wtrącił Leon.
- Szkoda. Może innym razem ? - powiedziała Fran.
- Fede..... Fede! FEDE!!!!! - próbował przemówić do patrzącego prawie przez 5 min. na Francescę chłopaka.
- Nie drzyj się! Już idę! - powiedział wybudzony z transu. Chłopaki poszli już się ubierać, a ja zostałam jeszcze na chwilé z resztą. Z korytarza słychać było kłótnie Leona i Federico.

*Leon

- Federico, szybciej! - pospieszałem kuzyna.
- Dobra, dobra bo okresu dostaniesz. - mruknął
- Coś ty powiedział?
- Nie słyszałeś?
- Żałuję, że cię przygarnąłem.
- Żałuję, że dotąd nie odrywałem Violetty.
- Uważaj na słowa, bo zaraz stąd wylecisz !
- Lecę bo chcę, lecę bo ży....
- Zamknij się !!! - krzyknąłem wkurzony. Przy drzwiach stała śmiejąca się Viola.
- No co ? - spytałem.
- Nie no nic. Idziecie czy mam iść sama ?
- Idziemy. - powiedzieliśmy razem.
- Obiecałem, że tego oto pajaca odstawię przed 20 bo moja matka chce z nim pogadać. - dodałem.
- Co? A ile ja mam niby lat, że masz mnie odprowadzać? - spytał Włoch.
- No właśnie, ile ty masz lat? Wyjawisz nam kawałek swojej tajemnicy? - zapytałem.
- A jak myślisz? Jak każdy 17!
Po tych słowach lekko chrząknąłem.
- No dobra, ty nie. Zawsze byłeś wyjątkiem.
- Chłopaki, ogarnijcie się! - przerwała Cami.
Droga do domu mijała spokojnie dopóki Fede nie zaczął się szturchać.
- Przestań. - powiedziałem przez zęby i tak go szturchnąłem, że wpadł do rowu z deszczówką.
- LEON !!!
- CO ?!
- Spokój !!! - krzyknęła Viola. - X-box was pocieszy ?
- Nie ! Federico sam może grać bo ja cię zabieram ze sobą.- powiedziałem.
- Co? Gdzie ? - pytała moja dziewczyna.
- Tego to tobie nie powiem.
- Więc pozostanę w niewiedzy do końca życia.
- Nie. Tylko do 20.
- A która jest godzina ?
- 19:25 - wtrącił Federico.
- Co? Ja biegnę wszystko przyszykować. - powiedziałem wychodząc.

*Violetta

- W takim razie ja cię odprowadze. - zaproponował Fede.
- Niech ci będzie. - powiedziałam z uśmiechem.
Federico odprowadził mnie do domu. Muszę się przygotować na randkę z Leonem. Ciekawe gdzie mnie zabiera. Mam 30 min. i muszę się wyrobić. Leon sobie trochę poczeka bo nie wyrobie się w tak krótkim czasie. Postanowiłam nałożyć sukienkę, którą dostałam od Jade. Bardzo ją lubię. Zmieniła się odkąd zamkneli jej brata. Ze wszystkich narzeczonych mojego taty to moja ulubiona. Teraz jest troskliwa i miła. Widać, że kocha tatę. Na włosach zrobiłam niewielkie loki. Wszystko ze sobą dobrze współgrało. Usłyszałam dzwonek do drzwi. To Leon.
- Ja otworzę, a ty się szykuj! - usłyszałam z dołu krzyk Jade.
Wow. Punktualny jest. Właśnie wybiła 20. Muszę jesCze pomalować paznokcie na mój ulubiony kolor.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka!! <3
Tak, tak rozdział miał być wczoraj, ale nie zdążyłyśmy dodać :(
Ale ważne że jest dzisiaj.
Jak myślicie gdzie Leon zabrał Viole /
Może ktoś zgadnie. :)
Besos <3

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 3 - Proszę nie zaczynaj !

*Francesca*
Obudziłam się nieświadoma gdzie i kim jestem. Po chwili wszystko sobie przypominałam. Po moim rozgrzanym policzku spłynęła samotna łza. jak on mi mógł to zrobić? Dlaczego? Przy łóżku zobaczyłam dwa krzesła. Na jednym siedział pochrapujący tata, a na drugim wisiał płaszcz mamy. Pewnie długo tu już siedzą. Przy olbrzymich przeźroczystych drzwiach zauważyłam Lucę, który macha do mnie. Uśmiechnęłam się. Nie mogłam odmachać, moje ręce były bezwładne. Zaraz przy nim zważyłam opierających się o szybę i śpiących Brodweya, Cami, Maxiego i Andresa. Tuż przy nich w kucki spały Lu i Naty. Za nimi na krzesłach siedzieli Leon, Federico i Violetta. Vilu spała na ramieniu Leona. Jedynie byłam zdziwiona czemu Federico przyszedł. On mnie prawie nie zna. Widział mnie tylko raz, Mnie to nie przeszkadza to jest bardzo miłe. Przejął się tym co się stało choć mnie w ogolę nie zna. Właśnie gadał z Leonem. Śmiali się. Usłyszałam świst, był to Andreas, który zszedł z pozycji stojącej do siedzącej na podłodze. Spostrzegłam u niego palec w buzi. Chyba z tego chłopaki tak się śmiali. Ja też zaczęłam się głośno śmiać! Po krótkiej chwili mój tato się zbudził.
- Co się dzieje?! - spytał szybko. Mało co nie krzykną -wybudziła się! Dzięki Bogu! Byłaś w śpiączce przez dwa dni!Tak się martwiliśmy!
- I przyjechaliście tutaj z Włoch specjalnie dla mnie? - spytałam
- Oczywiście.
- A kiedy wychodzę ?
- Lekarz mówił że po obudzeniu musisz tutaj poleżeć tutaj ze dwa trzy dni.
- Tak długo?
- Chyba twój chłopak zważył że się wybudziłaś, bo podszedł do drzwi. - powiedział tata z uśmiechem i popatrzył na Fede.
- To nie jest mój chłopak tato. Poznaliśmy się kilka dni temu. To tylko przyjaciel - odpowiedziała mu - tak w ogolę gdzie mama?
- Poszła po kawę.
- A długo już tu siedzicie?
- Gdzieś od 7:30 rano a jest 15:53 więc trochę.

*Leon*
- Leon! - Budzi mnie Fede
- Co jest? Spytałem zaspany
- Fran się wybudziła
- Jak to?
- No normalnie. Spójrz! - Wskazał na łózko w którym leżała Fran rozmawiająca z tatą.
- Może wejdziemy tam? - zaproponowałem. Federico na to przystał. Lekko zapukał do drzwi, usłyszeliśmy głos Francesci nakazujące wejście. Oboje weszliśmy po cichu , tak aby nie budzić reszty.
- Hej! - Przywitała Fran lekko ochrypniętym głosem.
-Hej - Przywitaliśmy się -Dzień dobry Panu.
- Witajcie chłopcy... Ty - wskazał na Federico
- Ja? -Odezwał się niepewnym chwiejnym głosem.
- Tato proszę nie zaczynaj! - Błagała Francesca.
- Czy jesteś chłopakiem naszej Francescki? - Zwrócił się do Fede.
- J- ja? Nie - odpowiedział nadal niepewny.
- Nie bój się chłopcze. Nie skrzyczę cie za to!
- Ale ja naprawdę nie jestem chłopakiem Fran.
- A chciałbyś?
- Nie..... nie wiem. Nie poznałem jej zbyt dobrze. znamy się od kilku dni!
- Zakochałeś się kiedyś w dziewczynie od pierwszego wejrzenia? - Nadal ciągną temat.
- Nie najpierw muszę poznać lepiej dziewczynę, aby się w niej zakochać?
- O!!! I to mi się w tobie podoba.
Federico nic się nie odezwał tylko zarumienił lekko. Uśmiechnęłam się szeroko
- Sory dzieciaczki, ale idę załatwić potrzeby zaraz wracam. - Oznajmił tata Fran. Chwile po jego wyjściu wybuchnelismy śmiechem.
- Wyjdziesz za mnie - zadrwił Fede.
- Was to bawi ? - Zapytała dziewczyna.
- Tak troszkę ! hahahahahahha! - Powiedziałem śmiejąc się. Po chwili i Fran zaczęła się głośno śmiać. Ja i Fedrico śmieliśmy się jeszcze bardziej.
- Przestańcie, bo zaraz się poryczę z płakania. YYY... znaczy ze śmiechu!
- Jeśli będziesz się śmiać 15 min dziennie schudniesz 3 kg w rok. - powiedziałem
- Czyli sugerujesz mi że jestem gruba? - Spytała wkurzona.
- Nie, nie ! nic z tych rzeczy!
- A ja myślę, że tak!
I tak rozpoczęła się III Wojna Światowa. Jednak po dwóch minutach ktoś ją przerwał. Była to mama Francescki. Wchodziła tyłem z dwiema kawami.
- Przepraszam kochanie że t... Fran! córeczko! - własnie w tej chwili wylała napój na podłogę
To może my zawołamy sprzątaczkę? - spytał Fede i pociągnął mnie za ramię. Skierowaliśmy się w kierunku drzwi.
- O to wy już wychodzicie? - Spytał ojciec Franceski
- Nie.... Idziemy po sprzątaczkę. - Oznajmiłem
- A co się stało?
- Niech Pan sam zobaczy!

* Trzy godziny później*

*Francesca*
Rodzice już wyszli, ale to nie koniec wizyty. Przyszli wszyscy moi przyjaciele
- Francesca - mam pytanie - przemówił Andres.
- Tak?
- Czy Ty już sikałaś?
- Co?!
- To pytanie mnie zdziwiło.
- No bo poszłaś do kibla z Violą się wysikać. A do tej pory nie sikałaś, odechciało Ci się?
- Andres !!! Daj spokój z tym sikaniem - skarcił go Brodwey.
- Właściwie ja nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wybacz mi Andres.
- Odpowiedział mu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy, że się wybudziłaś! - krzyknęła Lu.
______________________________________________________

Hejka !!!
Oto rozdział 3.
Mam nadzieję , że się podoba! :*
Jest mała zmiana bloga. Teraz będę go prowadziła z Kairczką :* :*

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 2 - Mów Violetta!

*Violetta - Hej! - wszyscy podchodzili i witali się z Federico, mówiąc przy tym swoje imię. - Włoszka? - spytał, gdy podeszła do niego Fran. - Tak. Po czym poznałeś? Po akcencie? - Yhmm.... A gdzie mieszkałaś we Włoszech? - W Neapolu. - To jest dopiero szczęście! Poznać piękną dziewczynę, z tego samego kraju i miasta! Czemu my się wcześniej nie spotkaliśmy? - Bo się zarumienię! - krzyknęła radosna Francesca. - Fede daruj. Ona ma chłopaka. - zaśmiał się Leon. - Ciebie o zdanie nie pytam. - warknął. Oczywiście ja musiałam skomentować sytuację w myślach, bo na głos tego nie mogłam powiedzieć. Mnie się wydaje, że Fran i Federico lepiej do siebie pasują. Marco ostatnio się dziwnie zachowuje. Wogle jest dziwny. Hahah cała ja. Co nowy facet się pojawi to do Francesci pasuje idealnie. xD Z Diegiem też tak było. Ja i moje przemyślenia... Z zamyśleń wyrwała mnie Naty. - Za 5 ósma. Idziemy? - Jasne. - odpowiedzieliśmy równocześnie. - Ej a gdzie Marco? - spytał Brodwey.Wszyscy (oprócz Fede, który nie wiedział o co chodzi) spojrzeli na Francesce. - Co? Ja nic nie wiem. Nie mówi mi gdzie i kiedy jest..... Ech... - westchnęła lekko - Powiem wam. Chce ze mną pogadać. Mamy się spotkać w parku. Oho... A jeśli on chce z nią zerwać? Violetta ogar... Na pewno nie! On ją przecież kocha! - Co on chce ci powiedzieć? - pytała Natalia. - Sama bym chciała wiedzieć. Vilu choć ze mną do kibla. - poprosiła Fran. - Wiesz jak mi się nie chce? - A wiesz jak mi się chce? - Nie. - Więc chodź! - zrobiła taką minę, że nie można jej było odmówić. *Francesca Szłam spokojnie z Violettą do toalety, kiedy nagle zobaczyłyśmy coś co ogromnie mnie zraniło! To było naprawdę straszne! Nie wiem jak tak można! Moje oczy momentalnie poczerwieniały i spłynęło po nich miliony łez. Załamana wybiegłam z budynku. - Fran! Czekaj! Błagam Cię, zatrzymaj się....Francesca!! - krzyczała za mną Viola. Jej głos stawał się coraz bardziej niewyraźny. Reszty nie pamiętam, bo upadłam na trawę i rozbiłam głowę o pień drzewa. *Violetta Jestem przerażona. Nie wiem co mam robić! Głowa Francesci jest cała we krwi. Przed chwilą dzwoniłam na pogotowie. Zaraz będą. Wiem już, zadzwonię do Leona. Trzy sygnały i dalej nie odbiera. - Leon błagam odbierz. - mówiłam sama do siebie. - Leon do jasnej cholery odbierz ten głupi telefon! - mało brakło, a zaczęłabym krzyczeć. O jest. Odebrał. L: Halo? Skarbuś? Co jest? V: Błagam cię przyjdź tu! Fran rozbiła sobie głowę! Nie wiem co mam robić! L: Ok. Gdzie jesteście? V: W parku. Przyjdź szybko! Nie wiem co robić! L: Dzwoniłaś po pogotowie? V: Tak, przed chwilą! L: Ok. Za minutę będziemy. *Leon - Słuchajcie zbieramy się! Diego - powiedz Gregorio, że nas wszystkich nie będzie cały dzień w szkole! Tylko WSZYSTKICH! Federico też! Fran rozbiła głowę i musimy jej pomóc. Szybko biegnijmy! - rozkazałem. ***3 min. później*** Właśnie dobiegliśmy na miejsce. - Co tak późno? Mieliście być 2 min. temu! - krzyczała Vilu. - No sory. Nie moja wina, że Andreasowi chciało się siku! - bronił się Leon. - Inaczej pęcherz by mi pękł. - Andreas przejął głos. - Dobra koniec! Lepiej jej pomóżmy. - krzyczał Diego. - Co się wogle stało? - spytała Lu. - Szłyśmy sobie do toalety, kiedynagle przy sali muzycznej zobaczyłyśmy.... zobaczyłyśmy.... Ma...Mar... - Mów Violetta! - krzyknęła Cami. - Zobaczyłyśmy Marco, który całuje się z tą noiwą tancerką! Fran zaczęła wtedy biec, upadła, zachaczyła głową o pień ii rozbiła głowę! - Dziwne. Chciało jej się do kibla, a jak zaczęła biec to już jej się odechciało. - stwierdził Andreas. Mimo wszystko na naszych twarzach pojawił się drobny uśmiech. Francescę zabrali do szpitala. Zapadła w śpiączkę. Może się wybudzić jutro, a może za rok! Zabiję tegoi drania!!! Kocham Violę, ale Fran to nasza przyjaciółka i kochamy ją jak siostrę. Wszyscy siedzieliśmy w szpitaly dopóki nie wygonili nas jej rodzice. Odprowadzałem właśnie moją dziewczynę do domu. - Wiesz? Jestem straszna! Gdy poznaliśmy Fede pomyślałam, że Fran i Federico lepiej do siebie pasują niż ona i Marco. A zaraz potym zobaczyłyśmy trgo dupka! - wyżaliła się Viola. - Nie przejmuj się kochanie. To nie twoja wina. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Jest rozdział 2!! Mam nadzieję, że bardziej wam się podoba niż tamten. Też dłuższy jest. Następny jeszcze dłuższy... Poprzedni rozdzialik był taki próbny.. :p Lecę pisać piąty! :* <3 <3

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 1 - Może to przeznaczenie?

*Ludmiła Wstałam dziś wcześnie. Była 6:43. Do studia na 9:00 więc mam ponad 2 godz. na przyszykowanie się. Jak zwykle wzięłam prysznic i ubrałam się. Zajęło mi to godzinę. Teraz najważniejsze - makijaż. Dziś jest rozpoczęcie roku szkolnego. Cieszę się jak małe dziecko! Zobaczę się z przyjaciółmi i nauczycielami. Właściwie to z Violą, Fran, Cami i Naty wczoraj się widziałam. To straszne że kiedyś tego nie miałam. ***15 Min. Później *** Jestem przy studiu. Właśnie idę w stronę Leona, Cami i Naty. Nagle ktoś na mnie wpadł. -Przepraszam. Niezdara że mnie. - Powiedział najwyraźniej przejęty chłopak o pięknych oczach i nieziemskim uśmiechu. Zanim się odezwałam on pobiegł dalej. *Leon -To on jest Włochem czy Hiszpanem? - pytała dociekliwie Cami. -Włochem. - Odpowiedziałem. -To jakim cudem.... O hej Ludmi! - Hej! O czym gadacie? -O Fede. - powiedziała Naty . -Jakim? -Taki jeden. Kuzyn Leona. -To ty masz kozyna? - Spytała mnie Lu. -Sam byłem zdziwiony! -Ale jakim cudem on jest twoim kuzynem skoro ty jesteś Hiszpanem, a on Włochem? - Pytała znów Cami. - Bo jego mama jest siostrą cioteczną mojej mamy, a on urodził się we Włoszech. -A umiesz liczyć po Włosku? -Pewnie! Jeden włosek, dwa włoski. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. -Ja umiem! - wtrąciła wchodząca Francesca. - Uno, Due... - zaczęła wyliczać do dziesięciu. Zaraz po niej przyszła Vilu i Diego, a potem Maxi z Brodweyem. *Ludmiła Gadaliśmy sobie miło, gdy ktoś znów na mnie wpadł. Tym razem się trochę wkurzyłam. To był ten sam chłopak. -Sory. Znów na ciebie wpadłem! Przepraszam! - powiedział lekko poddenerwowany. -A może to przeznaczenie? - zaśmiała się Viola. -Kto wie. Może? - On też zaczął się śmiać. Pomyślałam, że byłoby fajnie, gdybyen jego uśmiech.... Mdleje na samą myśl. -Kto wie. Może? - On też zaczął się śmiać. Pomyślałam, że byłoby fajnie, gdyby tak było. Ten jego uśmiech.... Mdleje na samą myśl. - Więc poznacie Federico - powiedział Leon. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Oto pierwszy rozdział. Jak wam się podoba? Dla mnie jest taki se. Trochę nudny. Dalsze rozdziały będą ciekawsze! Już to układam w głowie. xD Narazie trochę Ludmiły. Z tym będzie różnie bo zamierzam pisać o wszystkich. Teraz lecę spać ! Dobrej nocki kochani! :* <3

Zmiany

Hejka myszki! Jak pewnie zauważyliście zmieniłam adres oraz nazwę bloga. Swoją nazwę też zaraz zmienię. Mam też świetną wiadomość że 1 rozdział dodam dzisiaj, a drugi jest w trakcie pisania!!! :-* <3